Następnie Fort w Bikanerze. Następnego dnia podążaliśmy już do Delhi. Trwać to miało cały dzień. Po drodze byliśmy w Świątyni Szczurów.
Nikogo już nie dziwiło, że trzeba zdjąć buty. Skarpetki kleiły się do marmurowej posadzki, po której chodziły szczury. Czasem jakiś przewinął się obok nogi, czasem przeleciał po stopie... Ci odważniejsi wchodzili wgłąb świątyni. Nie było tam jednak nic ciekawego z wyjątkiem większego zagęszczenia szczurów.