UWAGA: są to fragmenty mojego zapisu podróży z 2001 roku - w czasach jeszcze licealnych :) Daty godziny w rzeczywistości mogły się różnić.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano, przed wyjazdem do Puszkaru, zobaczyliśmy jeszcze Pałac Wiatrów i prześliczny pałac na wodzie, taki, jak często widzimy na filmach.
Po drodze nasza polska przewodniczka przygotowywała nas psychicznie do tego, że Puszkar to niewielkie miejsce na pustyni, gdzie nie można chodzić z odsłoniętymi ramionami, nie można jeść mięsa i w ogóle - niewiele można.
I faktycznie. Miejsce naszego zamieszkania było ubogie. Pokój, w którym spałam ja i Justyna nie miał łazienki. Było to maleńkie, kwadratowe pomieszczenie z łóżkiem na środku. Po posiłku pojechaliśmy podziwiać Święte Jezioro Boga Wisznu i Świątynię Brahmy. Jezioro było śliczne, a cały Pushkar miał specyficzny klimat. Wszędzie było mnóstwo hipisów. Wszyscy wydawali się mieć życie bez zmartwień. Tak, jakby ich głównym zajęciem było siedzenie i podziwianie zachodu słońca nad jeziorem, granie na bębnach, śpiewanie i specyficzny taniec oraz przypalanie haszu. Każdy turysta mógł również odbyć nad jeziorem chrzest, który był jednoznaczny z przejściem na ich wiarę. cała ceremonia polegała na tym, że ten, który nas chrzcił obsypywał nas kwiatami, mieliśmy wypowiedzieć jakieś słowa a na koniec dostawaliśmy czerwono-żółty sznureczek na rękę.
Kiedyś pijąc jakiś napój ktoś z ciekawości spojrzał na datę ważności. Praktycznie wszystko co piliśmy było przeterminowane. Później już nikt nie zwracał na to uwagi.
Klimat Indii charakteryzuje się tym, że dni są upalne, a nocą jest strasznie zimno. Na te zimne noce nikt się nie przygotował, tak więc często spaliśmy w długich spodniach, polarach i kurtkach, najczęściej grupowo.
W Pushkarze było już zupełnie zimno. Tak więc, po tej nocy zmarzliśmy przeokropnie.