UWAGA: są to fragmenty mojego zapisu podróży z 2001 roku - w czasach jeszcze licealnych :) Daty godziny w rzeczywistości mogły się różnić.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Mieliśmy okazję zobaczyć bardzo ubogą dzielnicę. Przechadzaliśmy się więc drogą obok której płynęły ścieki. Byliśmy obserwowani przez wszystkich... właściwie zawsze byliśmy obserwowani. Czuliśmy się tam wyobcowani. Kiedy dotarliśmy na skraj tej dzielnicy naszym oczom ukazały się góry śmieci, a z nich wyłonił się dzieciak... później jeszcze jeden i cała chmara dzieciaków ganiających się po tym "placu zabaw". Obok była szkoła, niewielki budynek - zapewne nie większy od Waszego mieszkania czy domu.
W "Różowym Mieście" nauczyliśmy się już doceniać warunki jakie tam mieliśmy. Pokoje były stosunkowo miłe i była ciepła woda, co wywołało uśmiech na naszych twarzach. No i nie było toalet na Małysza. :-)
Właścicielem hotelu był pewien przesympatyczny prawnik. Jeden wieczór spędziliśmy rozmawiając z nim o życiu, o przyszłości... pokazywał nam zbiór monet z całego świata - zwykle od ludzi, którzy odwiedzali jego hotel. Nie omieszkaliśmy zostawić mu także kilku złotówek. W Jaipurze zwiedzaliśmy Świątynię Galata. Później na słoniach wjechaliśmy do Fortu Amber i zobaczyliśmy Nagarth Fort. Wieczorem nasz znajomy prawnik zaprosił nas do piwnicy. Dał nam bębny i tam siedzieliśmy i śpiewaliśmy mu polskie piosenki. Później przyniósł magnetofon, powiedział, żebyśmy czuli się jak u siebie w domu i tam, wraz z jego znajomymi, komendantem głównym Dżajpurskiej policji i kilkoma nielegalnymi imigrantami część naszej grupy bawiła się do późnego wieczora.