Geoblog.pl    fk    Podróże    Mediolan    Duomo
Zwiń mapę
2011
14
maj

Duomo

 
Włochy
Włochy, Milano
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1148 km
 
Duomo



Weszliśmy do metra i zobaczyliśmy ewidentnie jakichś sanitariuszy, obok nich stała maszynka do elektrowstrząsów, na górze stały tłumy, kilka osób przeglądało chyba nagrania z wydarzeń w metrze. Trudno to było opisać, ale mieliśmy wtedy jeden cel - dostać się na dół. Okazało się, że jest to możliwe. Odnaleźliśmy swoją linię metra (czerwoną). Po drugiej stronie stał tłum ludzi i dużo policjantów w niebieskich kaskach na głowach... ciekawe co tu się stało?

W sumie przez dobre 20 minut siedzieliśmy w metrze, ale ponieważ nikt inny nie wychodził siedzieliśmy tam :)

Na twarzach niektórych widać było zniecierpliwienie. Z megafonów co jakiś czas nadawali jakieś komunikaty, których my, rzecz jasna, nie rozumieliśmy. Czasem takie komunikaty kończyły się oklaskami. W którymś z nich zrozumiałam, że za kilka (lub pięć) minut wznowią ruch. Po dłuższym czasie pojawiło się jeszcze ok 6-7 policjantów po naszej stronie, to był znak, że za chwilę podjedzie metro. Zastanawialiśmy się czego się spodziewać - jakichś ogromnych tłumów kiboli czy co? Przyjechało prawie puste metro i nic nie wskazywało na to, aby miało być niebezpiecznie. :)

Duomo - chyba największy symbolu Mediolanu :) To podobno największa na świecie katedra gotycka i trzeba jej przyznać, że wymiary to ona ma zapierające dech w piersiach. Na tamte czasy to musiał być kolos... Teraz to jest pikuś wybudować coś dużego, z dużych, powtarzalnych elementów, a ta katedra... te zdobienia, mmm! Ta misterna robótka trwała pięć wieków od 1386 do 1813.

Wnętrza nie zwiedziliśmy, bo było już dość późno, a ogólnie, to wychodząc z metra słyszeliśmy hałas trzaskanego szkła i wielkie poruszenie (było coś koło 20:00-20:30 ) Na schodach leżały puste potrzaskane butelki po piwie, więc patrzyłam uważnie, czy aby jakaś nie leci w moją stronę... Ale wbrew pozorom było spokojnie. Po przeciwnej stronie od katedry stał wielki telebim a na nim rozgrywał się mecz. Obok statua była oblepiona kibicami. Słychać było owacje, "wuwuzele" i inne takie. Obcykaliśmy te fotki na szybko i szliśmy ostrożnie, bo pod nogami słychać było kruszące się szkło.

Na całym placu 2-3 osoby zamiatały te śmieci na kupki. Było też kilku obwoźnych sprzedawców piwa w szklanych butelkach. Wyobrażacie sobie u nas imprezę masową ze szklanymi butelkami i bez ochrony?? No własnie - to byłaby chyba masakra...


Udaliśmy się do Galerii Wiktora Emanuela II, czyli najstarszej Mediolańskiej galerię handlową :-) Niestety sklepy były już zamknięte, bo Paweł obiecał mi jakąś małą torebeczkę na pamiątkę;-)))

Zrobiliśmy jeszcze krótki spacerek i wróciliśmy do metra - tym razem na żółtą linię, żeby wrócić na dworzec kolejowi i stamtąd już rzut beretem nasz hotel.

Padliśmy jak muchy koło 22 :-)



W planach była poranna pobudka i Bergamo. Wstaliśmy. Pogoda do kitu. Deszcz pada i ogólnie tak słabo...

Trzeba przyznać, że trochę za długo przekimaliśmy i koło 9:30 szliśmy na śniadanie. Wyjechaliśmy z hotelu koło 11, na dworzec. Tam poszukiwanie busów do Bergamo. Chcieliśmy się dowiedzieć od razu o drogę powrotną, czy dojazd z lotniska Bergamo (tylko takie były) do centrum, albo połączenie Bergamo -> Malpensa ale bezskutecznie.

Ogólnie nie uwzględniliśmy jednej rzeczy w naszych planach - w niedzielę busy kursują dużo rzadziej... Gdy dojechaliśmy do lotniska w Bergamo wykalkulowaliśmy, że możemy być w centrum Bergamo jakieś 15 minut, bo inaczej nie załapiemy się na sensowny bus do Malpensy. Wypiliśmy więc kawkę (tzn ja kawkę, bo Paweł nie pije kawki) i pojechaliśmy bezpośrednio na lotnisko w Malpensie.Na przystanku autobusowym w Bergamo zaczepił nas Polak, który mieszkał niedaleko od 4 lat i ze względu na wypadek samochodowy i leczenie przeprowadził się do Włoch. Później jednak okazało się, że coś mu nie wyszło, bo nie wsiadł z nami do autobusu ;) Po drodze oglądaliśmy góry i panoramy mijanych miast i miasteczek.Na lotnisku zjedliśmy po kawałku pizzy (2 kawałki pizzy i pepsi kosztowały tyle, co jedna cała i dużo lepsza w Mediolanie :( ) a później oglądaliśmy starty i lądowania samolotów. Pogoda już była całkiem bezchmurna i cudowna.

Warszawa powitała nas deszczem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 104 wpisy104 2 komentarze2 176 zdjęć176 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.11.1992 - 23.11.1992
 
 
23.11.2004 - 23.11.2004
 
 
23.11.2002 - 23.11.2002